Wywiad z dr Ewą Kempisty-Jeznach, jedynym w Polsce lekarzem medycyny męskiej, autorką pozycji „Książka tylko dla mężczyzn”.

 

Gdyby tak solidnie rozejrzeć się wokół, to można odnieść wrażenie, że prawdziwych mężczyzn już nie ma. Dziś macho to rzadkość. Kobiety wciąż narzekają, jak trudno w tych czasach znaleźć faceta z krwi i kości. Ewidentnie testosteron zaczyna być deficytowy. O tym co się właściwie dzieje z dzisiejszymi mężczyznami i dokąd to prowadzi, rozmawiamy z dr Ewą Kempisty-Jeznach, jedynym w Polsce lekarzem medycyny męskiej, autorką pozycji „Książka tylko dla mężczyzn”.

Pani Doktor, na początku usystematyzujmy przyczyny spadku testosteronu u mężczyzn.

Stres, picie napojów z plastikowych butelek, które w składzie zawierają substancję Bisfenol A, rozpoznawaną przez organizm mężczyzny jako estrogen czyli hormon żeński. Hormony z środków antykoncepcyjnych czy przeciwklimakterycznych przedostają się w naturalny sposób do środowiska, do wód gruntowych i w ten sposób mężczyzna przyjmuje je do organizmu. Zwierzęta są karmione paszami, które zawierają estrogeny czyli znów hormon żeński. Wypełniaczem w serach jest soja genetyczna, która jest estrogenem. Hormony to coś bardzo wrażliwego u człowieka, u każdej z płci. Gonitwa za nowoczesnym, tanim jedzeniem prowokuje producentów do szybkiej hodowli i szybkich zysków. To jest zagrożenie dla naszego jestestwa. Jesteśmy zalani estrogenami. Świat sprzyja kobietom, mężczyzn zaś niszczy.

Czy można zatem domniemywać, że w perspektywie czasu mężczyźni wyginą?

Tak, można. To się nie stanie od razu, ale na przestrzeni paru pokoleń to jest możliwe. Już dziś mężczyźni zamrażają nasienie, bo mają wyjściowo tak mało plemników, że wolą zamrozić na wypadek, gdyby jeszcze chcieli mieć dzieci. Mam wielu pacjentów, którzy stają przed dylematem dlaczego właściwie nie mają aktywnych i zdrowych plemników. Za ten problem odpowiadają inne dobrodziejstwa naszych czasów: sauna, jacuzzi, podgrzewane siedzenia w samochodzie, gorące kąpiele. Jądra nie są przystosowane do takiego przegrzewania. Nie bez powodu są na zewnątrz. Kolejna sprawa to ucisk jąder, a więc wąskie dżinsy, wąska bielizna, oraz tak bardzo propagowana jazda na rowerze z nieprawidłowym, wąskim siodełkiem.

Zastanawiając się nad tym, dlaczego mężczyźni stają się coraz bardziej zniewieściali, delikatni, niezaradni sądziłam, że to efekt społecznego wzmocnienia kobiet. Stają się one coraz silniejsze, niezależne, feminizują się i w efekcie kastrują mężczyzn. Pani natomiast mówi, że to w zasadzie wpływ środowiska. Co to znaczy?

To prawda, mężczyźni są coraz mniej męscy. Kobiety notorycznie wypłakują mi się w rękaw, bo coraz trudniej znaleźć prawdziwego, męskiego partnera. Rzeczywiście środowisko jest kluczowe, ale emancypacja to dodatkowy aspekt, który niszczy mężczyzn. Rozwój Doliny Krzemowej sprawił, że wszystko stało się bardziej „easy”, ale tylko pozornie. Mężczyzna nie jest stworzony, by jednocześnie odbierać maila, rozmawiać przez telefon i jeszcze pracować. Działa prosto, jest ukierunkowany na jedno zadanie, które wykonuje perfekcyjnie. Kobiecie łatwiej jest przechodzić z tematu w temat, rozmawiać z przyjaciółką gotując obiad i karmiąc dziecko. Robimy to oczywiście po omacku, ale nam się udaje. W mężczyźnie wszystkie rozpraszacze wywołują stres, a ten powoduje wytwarzanie kortyzolu, który pożera testosteron. Korporacja, własna firma, stresująca praca, to nie wszystko. Potem mężczyzna wraca do domu a tam, żona ma wymagania, dzieci trzeba zawieść na zajęcia dodatkowe, później odebrać. W efekcie mężczyzna nie ma chwili dla siebie, a powinien mieć. Dobrze byłoby, gdyby wyrwał się do siłowni, bo tam ma szansę odbudować testosteron, tylko znalezienie tej chwili bywa trudne.

Co my kobiety, możemy zrobić by pomóc mężczyznom?

Kobiety są ewolucyjnie stworzone do wszelkiego rodzaju obciążeń emocjonalnych i fizycznych. Możemy niemal wszystko. Jeśli będziemy angażować mężczyznę w zbyt wiele, to stracimy męskość naszych partnerów. To jest oczywiście przeciwko nam samym, ale coś za coś. Nie każmy im zatem gotować, nie każmy zajmować się domem, nie obciążajmy ich zbyt wieloma zadaniami. My potrafimy dać sobie radę z natłokiem spraw, oni nie mają takiej zdolności. Teraz bardzo modne jest tacierzyństwo, ale czy naprawdę musimy wciągać mężczyznę aż tak głęboko w sprawy dotyczące dziecka? Mężczyznę powinien raczej pochłaniać sport, oczywiście także z dziećmi, oraz męskie prace w domu czy przy aucie.

No to mamy trudną sytuację, bo z jednej strony chcemy, by mężczyźni zdjęli z nas część obowiązków z tysiąca, które mamy. Z drugiej to odciążanie zabiera im męskość. I co począć?

Wszystko zależy od tego czy chcemy mieć w domu mężczyznę, czy pomocnika. Pragnę jednak zwrócić uwagę na pewną prawidłowość. Gdy kobieta już obciąży swojego partnera sprzątaniem, praniem i gotowaniem, automatycznie spadnie mu testosteron i przestanie być dla niej atrakcyjny. Wtedy szuka kochanka w osobie ogrodnika albo murarza. Jeśli chcemy mieć męskiego faceta to nie możemy go rujnować psychicznie dokładając mu stresów.

Co ciekawe, po porodach kobiet spada mężczyznom testosteron, bo w pewnym momencie muszą wziąć na siebie więcej obowiązków. Dobrze jednak, aby ta sytuacja była przejściowa i nie wpisała się w standard życia.

Pani Doktor, widzimy wokół osobników nieokreślonych, którzy nie są kobietami, ale nie są też mężczyznami. Czy grozi nam zalew „pół-mężczyzn”?

Tak. Tutaj jest też duża wina czasów, w których żyjemy. Wymaga się od mężczyzn, aby byli wypielęgnowani, mięli super fryzurę, chodzili w obcisłych koszulkach. Zajmują się więc sobą, skupiają na sobie uwagę, a to nie są obszary dla prawdziwego faceta. Nauka jeszcze nie wie, czy tego typu zachowanie obniża testosteron. Można domniemywać, że coś w tym jest, bo te zajęcia odciągają go od innych, męskich aktywności. Z całą pewnością i na to pytanie znajdziemy odpowiedź. Wiem na pewno, że testosteron spada z każdym rokiem. Badam tę kwestię od wielu lat.

Co mężczyzna może zrobić by uchronić się przed spadkiem testosteronu?

Zmienić styl życia. Po pierwsze musi nauczyć się radzić sobie ze stresem. Metoda: life coaching. Po drugie uprawiać sport. Mężczyzna jest do tego stworzony już od czasów ewolucji. Przecież kiedyś chodzili na połów, polowania. Dziś mężczyzna łowi pieniądze pracując w korporacji. Świetnie zarabia, to fakt, ale wysiłek fizyczny jest mu obcy i spada mu testosteron. Zarobki tego nie zastąpią. Potem okazuje się, że prawdziwym mężczyzną jest sąsiad policjant czy budowlaniec, pracuje fizycznie, spala tłuszcz, buduje mięśnie i testosteron.

Tylko jak namówić mężczyznę na sport, gdy on po pracy chce już tylko usiąść przy piwie przed telewizorem?

Takie stadium to już sygnał, że jest bardzo źle. Od dzieciństwa powinno się uczyć mężczyznę sportu. Gdy ćwiczy mięśnie, wyzwala hormony szczęścia i testosteron. To jest jego jedyna szansa przeciwko hormonowi stresu czyli kortyzolowi. Sport jest jedynym ratunkiem dla mężczyzny. Pływanie, gra w tenisa, golf, piłka, narty, siłownia, rolki. Jazda na rowerze odpada. Bieganie tak, ale nie za dużo i nie za często. Krótkie dystanse do 5 kilometrów dwa razy w tygodniu. Powyżej następuje już walka o przetrwanie i stres by dać radę, a wiec wytwarza się kortyzol. Maratończycy nie mają testosteronu. Dobre odżywianie nie niszczy testosteronu, a go buduje.

Dobre odżywianie czyli jakie?

Powinien spożywać produkty zawierające fitotestosteron: kalafior, brokuł, rzodkiewka, kapusta i brukselka. Pić wodę ze szklanych butelek albo z kranu jeśli się nadaje. Starać się jeść dziczyznę, jagnięcinę lub wołowinę od szczęśliwych krów. Te nie są hodowlane i karmione paszą z estrogenem. Powinien jeść dwa razy w tygodniu mięso czerwone, dwa razy białe, dwa razy rybę. Siódmego dnia głodówka jeśli chce żyć zdrowo, a jeśli chce używać życia to może zjeść wszystko co zechce. Tu od razu powiem, że nie wchodzi w grę wegetarianizm. Mężczyzna musi jeść mięso. Wysokowartościowe białko, które jest w mięsie, jest konieczne do budowy mięśni mężczyzny i nie da się go zastąpić roślinami strączkowymi jak twierdzą wegetarianie. Kobieta może sobie pozwolić na wegetarianizm, mężczyzna nie.

A co z seksem?

Seks jest formą sportu. Dużo seksu, równa się dużo testosteronu.

A co zrobić kiedy jest już naprawdę źle, testosteron spadł do takiego poziomu, że sport już nie pomoże?

Wtedy pozostają środki farmakologiczne. Trzeba przez jakiś czas przyjmować dawkę testosteronu. Zaznaczam, że to nie jest taki testosteron jak na siłowniach, ten hamuje rozwój własnego testosteronu i plemników. To musi być krótkotrwałą terapia pod okiem lekarza, preparatami medycznymi. Przyjmując taki LEK -testosteron mężczyzna dostaje napędu i chce uprawiać sport. Najważniejsze by spalić tłuszcz brzuszny, bo tam jest fabryka przemiany testosteronu w estrogen. Z każdym centymetrem brzucha, mężczyzna staje się bardziej żeński, potem rozrastają się piersi i mamy typową kobietę. Słabnie głos, opada siła, mężczyzna wpada w depresję, nie ma napędu, jest ospały. Mężczyzna musi coś z tym zrobić. Pomóżmy zatem naszym panom w walce o ich męskość.

 

Magdalena Radomska

 

Ewa Kempisty-Jeznach – Ukończyła wrocławską Akademię Medyczną. Posiada międzynarodowy certyfikat medycyny męskiej CMI. Przez 32 lata prowadziła we Frankfurcie nad Menem własną, prywatną Klinikę Medycyny Męskiej. Jest założycielką Poradni Medycyny Zdrowia Mężczyzn w Polsce Swissmed Gdańsk oraz Polskiego Towarzystwa Promocji Medycyny Męskiej „Achilles”, a także współorganizatorką Międzynarodowego Kongresu Zdrowia Mężczyzn w Szwecji. Uczestniczyła w wielu międzynarodowych kongresach i konferencjach dotyczących medycyny męskiej. Jest członkinią Niemieckiego Towarzystwa Zdrowia Mężczyzn, Niemieckiego Towarzystwa Medycyny Ogólnej oraz Międzynarodowego Towarzystwa Zdrowia Mężczyzn.

 

Tekst pojawił się w magazynie Dolce Vita, nr 37/2016

Leave a Reply