Powtarzane, powielane, nieustannie wałkowane hasło work-life balance wydaje się być chwytliwym tekstem na dzisiejsze czasy, a nawet modą. W istocie jednak jest czymś o wiele ważniejszym. Czym zatem? Sposobem na spełnione i szczęśliwe życie. To nie jest pusty frazes.

Wyścig po sukces 

Dokładnie pamiętam ten etap życia, gdy zaraz po studiach gnałam niczym struś pędziwiatr i to nawet ulepszony, bo z turbo doładowaniem. Po co? Wiadomo. Po karierę. I nawet nie chodziło o pieniądze, to przy okazji. Chodziło raczej o to, by „coś” osiągnąć. To „coś”, było co prawda zdefiniowane, ale źle skalkulowałam wykonalność celów w zestawieniu z moimi siłami i szczęściem osobistym. Kariera się rozwinęła, a jakże, ale gdy nastąpił reset zadałam sobie kluczowe pytanie. Co ja właściwie do tej pory przeżyłam? Odpowiedź mnie przeraziła. Nic. NIc. NIC!

Pracowałam po 18, a nawet 20 godzin na dobę, również w weekendy, spałam ile zostało mi z nocy, byłam permanentnie zmęczona i na urlopie jeden, jedyny raz przez dziesięć lat. Dużo doświadczeń zawodowych, zero prywatnych, zero czasu na pasje, dla bliskich i przyjaciół. CV zawodowe błyszczało, a na prywatnym były dwa wyjazdy na narty do Białki Tatrzańskiej, trzy latem do Władysławowa i to jeszcze na studiach oraz sylwester w Paryżu w okolicach trzydziestki (wspomniany wyżej jeden urlop). Rewelacja, nie ma co!

Dwa kluczone pytania

Po co właściwie żyję? Jeśli twoja odpowiedź brzmi: by pracować i jest ci z tym dobrze. To w porządku. Jeśli jednak brzmi tak samo, ale czujesz, że nie o to ci chodzi, czas to zmienić. I drugie pytanie: W jaki sposób spędzam moje życie? I znów, odpowiedź brzmi – tylko pracując. A jak chcesz, żeby ona brzmiała? Co sprawia, że jesteś szczęśliwa/y? Jak i z kim chcesz spędzać czas? Czego doświadczać?

Badania wskazują, że jednym z najważniejszych elementów wpływających na poczucie szczęścia jest czas spędzany z bliskimi. Duńczycy uznawani są za jeden z najszczęśliwszych narodów na świecie. Dlaczego? Żyją bowiem zgodnie ze stylem „hygge” (czyt. huga), w którym chodzi o bycie razem. Z rodziną, z przyjaciółmi. To jest jeden z najważniejszych elementów ich życia, który daje im szczęście. Jak więc widać, kult jednostki się nie sprawdza. Potrzebujemy w życiu innych ludzi, wspólnoty.

Cudze doświadczenia

Powiesz, że nie masz czasu, bo musisz pracować. Eureka! Większość z nas musi. Też tak kiedyś myślałam, błędnie. Mądre zarządzanie czasem da ci także przestrzeń na poukładanie życia prywatnego i wygospodarowanie chwil dla siebie i bliskich. Istotna staje się organizacja i ustalenie zasad pracy. Niezwykle interesującym zjawiskiem była dla mnie obserwacja Austriaków. Tutaj, gdy siedzisz w biurze po godzinach i zdarza Ci się to regularnie, HR już się niepokoi i zadaje pytania: Czy coś jest z Tobą nie tak? Nie masz rodziny, przyjaciół? A może nie wyrabiasz się, wówczas trzeba usprawnić twój zespół. W Austrii balans pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym jest czymś zupełnie naturalnym. W piątek nikt nie siedzi w pracy dłużej niż do 15.00. Weekend jest dla ciebie i twoich bliskich. Właśnie tego nauczyłam się od Austriaków.

Jeszcze kilka lat temu sądziłam, że jeśli odmówię klientowi pracy w sobotę, to ucieknie i nie wróci. Okazało się, że tak nie jest. Teraz pracuję maksymalnie do 18.00. Weekendy są dla mnie (jedyny wyjątek stanowią grupowe szkolenia). Jasno to komunikuję. Co więcej, ustaliłam również, że weekend to czas na całkowity relaks, czas dla mnie samej, rodziny i przyjaciół. W weekend również nie uprawiam sportu (dość go w tygodniu) i nie uczę się (w moim przypadku chodzi o języki). Układam zadania w tygodniu tak, by wyrabiać się ze wszystkim, a sobotę i niedzielę poświęcić na reset.

Klienci oczywiście często pytają o weekendy. Co robię? Odmawiam i nic się nie dzieje. Wracają w tygodniu. Prawdę mówiąc bardzo szanują moje zasady i podziwiają podejście. Co więcej daje im to do myślenia.  Ja zaś wiem, że teraz wreszcie żyję. Nie tylko dla pracy, ale też dla każdej pięknej chwili, bo to właśnie one są bezcenne.

Czy tak się da?

Jasne! Ważne jednak, by właściwie planować zadania i nie przeciążać się. Wciąż obserwuję jak ludzie biorą na siebie za dużo. Zrób ćwiczenie. Rozpisz wszystko co chcesz zrobić w ciągu jednego dnia, a potem spróbuj to zrobić. Przekonasz się, że nie jest to możliwe. Bierzemy na siebie więcej, niż damy radę zrobić. A dlaczego nie damy? Doba ma określoną ilość godzin, a na każde zdanie potrzebny jest czas. Jeszcze całkiem niedawno zaplanowałam taką ilość zadań na jeden dzień, że gdy po południu okazało się, że zrobiłam tylko trzy z nich, roześmiałam się w głos. Znów się przeliczyłam.

Warto więc planować, obserwować i zbadać swoje możliwości tak, by ustalić wykonalną ilością zadań. I oczywiście zgodnie z zasadą, że jedno najważniejsze na ten dzień, powinno być na szczycie listy, kolejne zgodnie z ważnością, aż do tych, których brak realizacji nie zawali świata i nie zepsuje ci humoru. W liście zdań ważny jest też punkt ostatni: odpoczynek.

Bilans

Work-life balance to sposób na pełne życie, na szczęście. Poszukaj czasu dla siebie, dla bliskich, czasu na realizację pasji i marzeń. Zrób listę prywatnych celów i zacznij je realizować. Nie mówię tylko o wielkich rzeczach jak podróż, wyprawa na żagle czy narty, mówię, także o tych małych: spotkanie z paczką przyjaciół, przeczytanie książki, pójście na spacer, ugotowanie czegoś pysznego, pójście do kina czy po prostu relaks w łóżku z gorącą herbatą. Regularnie rób to, co najbardziej lubisz, pozwól rozwijać się swoim pasjom, spędzaj czas tak, by sprawiał ci przyjemność.

A jeśli jeszcze masz jakieś wątpliwości, weź kartkę, napisz na niej „ostatni dzień życia”, stań na środku pokoju, połóż ją w odległości kilku kroków. Pokonaj tę trasę, stań na kartce i zadaj sobie pytania:

Co myślę w ostatnim dniu mojego życia?

Czego żałuję, a z czego się cieszę? Co wspominam najlepiej?

Mocne? Tak! I bardzo skuteczne.

 

Magdalena Radomska

 

Leave a Reply