Wraz z zakończeniem roku podsumowujemy co się wydarzyło podczas minionych 365 dni. Jakie plany udało się zrealizować, które wyzwania podjęliśmy i doprowadziliśmy do końca, jakie cele zostały osiągnięte i jakie sukcesy mamy na swoim koncie, bez względu na ich rangę. To analiza po stronie plusów. Przychodzi też refleksja na temat tego czego nie zrobiliśmy, a tak ochoczo to sobie obiecywaliśmy na początku roku. 

Sukces i porażka 

Gdyby tak wziąć kartę i długopis i po jednej stronie spisać co udało Ci się zrobić zgodnie z planem, a po drugiej czego nie udało się osiągnąć, mogłoby się okazać, że po stronie NIEZROBIONE – jest znacznie więcej. Wielu z nas, co prawda podejmuje noworoczne wyzwania, ale też szybko odpuszcza. Bilans na koniec roku nie wygląda więc dobrze. 

Lista postanowień 

Ileż to razy zamierzałaś/zamierzałeś w nowym roku:

  • regularnie chodzić na siłownię / uprawiać sport,
  • chodzić na spacery,
  • schudnąć,
  • zadbać wreszcie o zdrowie,
  • mniej się stresować,
  • mniej przeklinać,
  • mniej krzyczeć na bliskich,
  • czytać więcej książek,
  • spędzać więcej czasu z bliskimi,
  • jeść mniej słodyczy,
  • częściej wyjeżdżać w weekendy,
  • nauczyć się wreszcie tego języka,
  • pozamykać niedokończone sprawy,
  • pójść na jakiś rozwojowy kurs,
  • poszukać nowej pracy,
  • więcej wychodzić z domu,
  • częściej chodzić do kina i teatru, 
  • zacząć wreszcie porządnie rozwijać własną firmę, 
  • itd.

Takie listy mogą zawierać pokaźną grupę postanowień, wiele z nich może się pokrywać, ale też wiele z nich się różni, bowiem każdy ma inne, unikatowe cele, pragnienia, marzenia. 

Przyczyna 

Na koniec roku zachodzisz w głowę zastanawiając się dlaczego właściwie się to wszytko nie udało? Cierpi na tym samoocena, ganisz się za brak silnej woli i opada energia. Przekładasz, więc posadowienia na kolejny rok i błędne koło się zamyka. Co takiego powoduje, ze postanowienia pozostają wciąż wyłącznie na etapie pobożnych życzeń? 

Oto pięć czynników, z powodu których nasze postanowienia pozostają niezrealizowane. 

Powód nr 1 – Nie wszytko na raz

Bardzo często na liście noworocznych postanowień pojawia się wiele pozycji i na ogół nie dotyczą   one jednorazowego działania. Będziesz regularnie ćwiczyć, nie będziesz się stresować, będziesz więcej czytać, itd. Wszystkie wymagają wielokrotnych działań, powtórzeń, a więc są procesem,  gdyż wszystkiego na raz zrobić się nie da. Zaczynasz rok z grubej rury, z przytupem. Zakładasz na siebie kaganiec i próbujesz ogarnąć wszystko. Już trzeciego stycznia biegniesz na siłownię, kontrolujesz poziom stresu, czwartego zaczynasz nową książkę, a piątego odmawiasz sobie ciastka. Po pierwszym miesiącu takiego reżimu masz dość, twój organizm sie buntuje, a przyzwyczajenia domagają się atencji. Zaczynasz sukcesywnie odpuszczać. Im więcej  jednoczesnych zmian chcesz wprowadzić, tym większe zagrożenie, że nie powiedzie się żadne z nich.

Powód nr 2 – Zbyt ogólnie

Najczęściej postanowienia to ogólne hasła, założenia, które chcesz zrealizować. Zbyt ogólnie nazwane są niestety zbyt abstrakcyjne. Chcesz schudnąć? Tylko jak się do tego zabrać, co kontrolować, skoro nie wiadomo ile i w jakim czasie. Chcesz regularnie uprawiać sport. Super, ale czy wiesz jaki? Jak często? Ile czasu na to poświęcić w ciągu dnia czy tygodnia? Chcesz więcej czytać? Świetnie, ale co to znaczy więcej? O ile? W odniesieniu do jakiej wartości? W jakim czasie? Im bardziej ogólne postanowienie tym większa szansa na niepowodzenie, bo nawet nie będziesz w stanie zmierzyć efektywności. 

Powód nr 3 – Lista w szufladzie

Lista powstała, jest piękna, bogato zapisana. Jesteś podekscytowany na myśl o jej realizacji. Energia Cię rozpiera, by już zacząć działać. No dobrze, chowasz więc ją do szuflady i zaczynasz biegać na siłkę, przestajesz przeklinać, odmawiasz sobie słodyczy, nie pijesz piwa, szukasz właściwego szkolenia. Jesteś w uderzeniu. Po miesiącu padasz ze zmęczenia, bo ileż można biec w takim maratonie nie myśląc o niczym innym jak tylko o zakładanym „kagańcu”. W lutym postanawiasz trochę od tego odpocząć, a w marcu o tym zapominasz, bo tyle wymyśliłeś, że nie sposób tego spamiętać. Lista ponownie pojawia się w Twoich rękach na koniec roku przy okazji świątecznych porzadków. 

Powód nr 4 – Brak motywacji 

Pierwsze tygodnie są imponujące, działasz jak szalony i trudno Cię zatrzymać. Nie wiem czy wiesz, ale po świętach i nowym roku na siłowniach pojawia się wzmożony ruch, klientów przybywa, robi się tłoczno. Taki stan utrzymuje się mniej więcej przez trzy-cztery tygodnie. Potem wszystko wraca do normy. Spada motywacja. Podobnie jest z innymi działaniami. Masz listę, hura. Przed Tobą wiele do zrobienia, ale tak właściwie czy aby na pewno wiesz, po co chcesz to wszystko zrealizować? Co takiego sprawia, że właśnie tą drogą próbujesz pójść? Czy aby na pewno wiesz po co Ci ten wysiłek i wyrzeczenia? Jeśli nie wiesz lub nie jesteś pewien, że tego chcesz, to nic dziwnego, że odpuszczasz. 

Powód nr 5 – Wewnętrzny krytyk

Na domiar złego siedzi w Tobie taki mały drań, który prowadzi niepotrzebny monolog: 

  • Naprawdę chce Ci się iść na tę siłownię? Może jednak zostaniesz w ciepłym domu, nalejesz sobie lampkę wina i zjesz ten pyszny torcik? 
  • E tam, po co Ci ta książka? Włącz lepiej telewizję i zobacz ulubiony serial. Taki jesteś przepracowany. 
  • Nie musisz się tak katować, odpuść trochę dietę, zasłużyłeś na nagrodę. Zobacz jak pięknie wygląda ta pizza. I jak pachnie. Koniecznie weź do tego colę lub piwo. 
  • Nie musisz być taki idealny, wyluzuj trochę, każdego dnia dajesz z siebie tak wiele. 
  • Nie uda Ci się, nigdy się nie udaje. Po co w ogóle próbujesz? Pamiętasz dwa ostatnie podejścia? Daj sobie spokój.

I męczy tak, namawia by odpuścić, odpocząć, wyluzować, zrelaksować się. Wygra raz, trudno, miałeś chwilę słabości i go posłuchałeś. Wygra drugi raz, jest coraz gorzej, Twój cel zaczyna się oddalać. Wygra trzeci, czwarty i piąty, to wygra całą batalię. Z celu zostały już tylko wspomnienia i kolejne podejście w kolejnym roku. Tylko on nie śpi, wtedy też będzie próbował. 

O kilku sposobach na osiągnięcie noworocznych postanowień przeczytacie na moim blogu już 30 grudnia. Ciąg dalszy nastąpi… zapraszam.

 

Magdalena Radomska

Leave a Reply