Niemal każda rozmowa międzyludzka wygląda podobnie: jeden człowiek opowiada o swoim dylemacie, a ten drugi radzi, co można zrobić w tej sytuacji. A nawet więcej, co sam zrobiłby będąc w podobnym położeniu. Podczas sesji coachingowych prowadzący, a więc coach, nie doradza. Nie może tego robić. To jednak odrębne i wyjątkowe sytuacje, większość z nas, w każdej rozmowie doradza innym, rodzinie, przyjaciołom, znajomym, kolegom z pracy.

Najlepsze rozwiązanie

Zainspirowana wczorajszą sesją coachingową ze studentem, po której dość szeroko rozmawialiśmy o tym zagadnieniu, postanowiłam napisać kilka zdań na temat wielkiej potrzeby doradzania. Zainspirował mnie zwłaszcza jeden wniosek, który wysnuł mój student. Uznał bowiem, że doradzanie jest płytkie. Dlaczego? Bo oznacza, że uważamy się za mądrzejszych, mających lepsze rozwiązania. Doradzając upajamy się swoją mądrością, a to już nieco egoistyczne. Bardzo ciekawe spostrzeżenie, nieprawdaż?

Relacje damsko – męskie

Mężczyźni doradzają chętniej, wynika to z ich usposobienia do rozwiązywania problemów. Jakże często, my kobiety, opowiadając ukochanemu o trudnej sytuacji w pracy, chcemy się tylko wypłakać w rękaw, a on zaraz znajduje nam setki rozwiązań, w tym pierwsze i najważniejsze. Zmień pracę. A my po prostu potrzebujemy się wygadać i wyrzucić to z siebie. Rozmowa dwóch kobiet wygląda już nieco inaczej. Jedna mówi, druga słucha, współczuje, łączy się bólu. Kobiety doradzają relatywnie mniej, bowiem nie leży to aż tak w ich naturze, jak w przypadku mężczyzn. To oni są od rozwiązywania problemów, a my od wspierania.

Coach nie radzi

W pracy ze studentami, również obserwuję większą potrzebę doradzania u mężczyzn, niż u kobiet, ale nie, nie. Nie jesteśmy idealne. Doradzanie jest ludzkie i naturalne, to sposób myślenia, którego jesteśmy nauczeni od urodzenia, bo przecież już rodzice od pierwszych dni, mówią nam co mamy robić i jak sobie poradzić z każdą sytuacją.

Dlatego niemal każdy coach na początku swojej drogi zmaga się z nieodpartą potrzebą postawienia się w sytuacji klienta i podrzucenia kilku rozwiązań. Wyzbycie się tej potrzeby to jedno z trudniejszych wyzwań dla tych, którzy wkraczają tę profesję.

Twoje rozwiązanie

Skąd jednak jesteśmy tacy pewni, że nasz punkt widzenia, nasze metody, będą dobre również dla naszych bliskich? Skoro każdy z nas jest inny, każdy ma inne pasje, zawody, sposób bycia, a także coś zupełnie innego motywuje każdego z nas, to nie da się zastosować jednego rozwiązania dla wielu ludzi. Skoro ja jestem towarzyska i odważna, a moja koleżanka jest nieśmiała i zamknięta, to moja rada nie będzie dla niej łatwa do zastosowania. Jedni lubią zmiany, inni się ich boją, nie da się więc zastosować podobnych rozwiązań. Pamiętam, jak podczas sesji z innym studentem, rozmawialiśmy o nakładaniu na siebie konsekwencji za nie wykonanie zadania. Dla mnie bolesne było nie przytulanie mojego kota przez tydzień, a dla niego wydawało się to niepoważne i nieskuteczne.

Co można zrobić?

A zatem jak się zachować, gdy przyjaciel mówi nam o jakimś swoim dylemacie? Zamiast doradzać co powinien zrobić, lepiej zadać kilka pytań: Co możesz lub chcesz zrobić? Jakie masz możliwości? Jakie są opcje poradzenia sobie z tym wyzwaniem? Z jakim rozwiązaniem poczujesz się najlepiej?

Chodzi bowiem o to, aby zainspirować rozmówcę do poszukiwania rozwiań najlepszych dla niego samego, tych które poczuje i będą zgodne z jego doświadczeniami oraz jego osobowością. Zawsze można po prostu zapytać czego w tej sytuacji przyjaciel od nas oczekuje i zaspokoić jego potrzeby.

Warto być wyrozumiałym dla przyjaciół, rodziny, znajomych i zamiast dawać im gotowe rozwiązania zainspirować rozmową, pytaniami, by poszukali własnych opcji, najbadziej skutecznych dla nich samych.

 

Magdalena Radomska

 

Leave a Reply